środa, 10 marca 2010

rodzinny kąt


Moim dotychczasowym największym odkryciem był dom, który jak okazało się dawniej należał do moich przodków (ze strony dziadka).  Pewnego razu, jadąc na rowerze spostrzegłam w polu kukurydzy mały, drewniany domek i natychmiast postanowiłam poznać go od wewnątrz ;) Niepewnie, ale w towarzystwie faceta (to dodaje odwagi) przekroczyłam prób domku. W środku było wszystko. Właściciel zostawił wszystko tak, jakby miało go nie być parę dni. Oczywiście nie byłam pierwszym gościem opuszczonej chatki. Stwierdziłam to oczywiście po śmieciach, butelkach, poprzewracanych meblach i rozrzuconych ciuchach na podłodze. No i oczywiście charakterystyczna dziura w podłodze, równiutka z każdej strony co do milimetra. Najprawdopodobniej za czasów wojny służyła jako schron, lub były w niej przechowywane jakieś cenne rzeczy (w każdym poniemieckim domu takie dziury w podłodze napotykam). 

Tak prezentuje się salon. Raczej w stylu klasycznym, typowym dla architektury tamtego okresu. Charakterystyczny wałek na ścianach. 

Wejście do kuchni. 

Kuchnia jest juz w kiepskim stanie, ponieważ znajduje się w niej znaczna część dachu i gałęzi drzew, które otaczają domek.

Najbardziej zadziwiający był wygląd mebli znajdujących się w sypialni. Łóżko uległo lekkiemu zniszczeniu tylko dlatego, że zawaliła się na nie znaczna część strychu. Natomiast szafa? Szafa stoi jak nowa, brakuje jedynie środkowej części (podejrzewam, że lustra). Jest piękna! Po prostu piękna! Drewno ma niesamowicie żywe kolory. Wspomnę tylko, że identyczna szafa zachowała się w domu na Dębniałkach. I jest w tak samo rewelacyjnym stanie!

Pewnie zastanawiacie się skąd wiem, że to dom należący do moich krewnych? Otóż, kiedy usiadłam sobie na ławeczce obok domku spojrzałam na drzwi i ujrzałam wetkniętą nad nimi tabliczkę. Napisane na niej było ' Władysław Gronowski (tak nazywał się mój dziadek), kol. Jarantów, Gm.Blizanów, pow.kaliski'. Szybko wykonałam telefon do babci no i kiedy powiedziała mi o powiązaniach, których nie jestem teraz w stanie wymienić :D po prostu o mało nie popłakałam się ze szczęścia :)  Jeszcze jedno zdjęcie z zewnątrz ( z moją kuzynką pierwszym planie, ale innego nie miałam :))